Komentarze (0)
Uf! Zeby nie wyjść na gołosłowną na sam wieczór wybrałam sobie ćwiczenia z Natalią-sobotni trening.
Myślałam, że umrę- a napewno,że się zrzygam. Rozgrzewka, fat belly destroyer i tabata okazały się prawie ze mną wygrać. Finalnie przetrwałam, ale były to ciężkie minuty dla mojego zaniedbanego, zapuszczonego ciała.
W sumie dzień zaczął się zdrowo. Pożywne śniadanko, do tego kawa zbożowa(picie czarnej parzonej, to dla mnie kompletny akt masochizmu, bo mam nadciśnienie) Lekki shopping sobotni i waniiowo czekoladowy Shake z truskawkową nutą. Na samą myśl o nim ślinka cieknie. A dupcia rośnie. Obiad = kurczak z rękawa z ziemniakami wtaki sam sposób, poźniej troche kompotu z wiśni i to wsio. Nie będe sie opierać wyłącznie na ćwiczeniach. Definitywnie musze zmniejszyć ilość fast foodów i słodkości. A zwiększyć losć warzywi owoców. zachęcona przez babcie i jej nieprzyzwoicie ogromny krzak malin postanowiłam,z że na pewno jeszcze popołudniu wpadnę oberwać troche tych przepysznych witamin. Rodzina chyba już coś podejrzewa, że chce schudnąć, zwłąszcza,zę nazwałm się grubą i spasioną krową na pytanie babci i aby napewno nie chcę zjeść kanapki przed spaniem.
Zastanawiam się właśnie, czy nie zważyć się w pierwszą miesięcznicę pierwszej notatki?
Tak! Myślę, że po miesiącu powinny pojawić się jakieś większe efekty.
Będę notować na bieżąco.
Z miłością
Kokardka ! :*